Projekt ustawy implementującej w Polsce przepisy Aktu o Usługach Cyfrowych (Digital Services Act) nadaje Prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) uprawnienia do usuwania treści w internecie. Polskę już obowiązuje europejskie prawo DSA, ale trzeba je zaimplementować lokalnie.
Czy projekt ten wprowadza cenzurę?
Tak. Zgodnie z definicją Słownika Języka Polskiego PWN, cenzura to „celowe ograniczenia przepływu informacji i komunikacji w celu utrudnienia lub zablokowania dostępu do treści, informacji”. W mojej książce „Propaganda” wskazuję, że cenzura jest procesem filtrowania informacji, ich edycji lub blokowania z uwagi na kryteria prawne, ideologiczne bądź polityczne. Jedną z jej form może być moderacja. Jak to się robi w praktyce - to kwestie techniczne.
Przepisy projektu ustawy pozwalają na blokowanie treści na poziomie administracyjnym, co w praktyce spełnia kryteria cenzury jako ograniczenia przepływu informacji. Oczywiście dotyczy to jedynie tzw. „treści nielegalnych”, czyli takich, które zostały tak zdefiniowane w obowiązującym prawie. Jednak projekt obejmuje szeroki zakres treści, rzeczy nieuchronnie będą podlegały uznaniu i interpretacji. Urzędniczej (UKE). Brak bezpośredniego nadzoru sądowego w momencie podejmowania decyzji (istnieje prawo do odwołania) oraz natychmiastowa wykonalność nakazów mogą prowadzić do ograniczeń wolności wypowiedzi.
Jak działają mechanizmy projektu ustawy?
Projekt ustawy wprowadza procedury dotyczące usuwania treści z internetu. Wniosek o usunięcie treści może złożyć osoba, której dobro osobiste zostało naruszone, prokurator, Policja, usługobiorca lub tzw. zaufany podmiot sygnalizujący. Tego typu podmioty mogą obejmować organizacje pozarządowe, być może np. fact-checkerów lub organizacje zajmujące się zwalczaniem tzw. dezinformacji.
Postępowanie prowadzone przez Prezesa UKE uwzględnia jedynie wnioskodawcę i dostawcę usług pośrednich jako strony. Użytkownik, który opublikował sporne treści, nie ma prawa udziału w procedurze ani możliwości przedstawienia swoich dowodów. Decyzje Prezesa UKE muszą być wydane szybko – od 7 do 21 dni, a w przypadku Policji – w ciągu zaledwie 2 dni. Decyzje te są natychmiast wykonalne, co oznacza, że treści mogą zostać usunięte jeszcze przed możliwością wniesienia odwołania do sądu administracyjnego. Taka procedura może być wykorzystana w sposób instrumentalny przez podmioty, które zechcą nadużyć nowych regulacji.
Czy usługodawcy będzie chciało się walczyć za użytkownika, czy też może najchętniej rozwiąże swój urzędowy problem jak najszybciej? To zapewne zależy od usługodawcy (np. serwisu społecznościowego takiego jak platforma X, Wykop, forum o zbieraniu grzybów, elektroda.pl i inne takie).
Najtaniej dostosować się do decyzji urzędniczej i nic nie robić.
Jakie treści podlegają usunięciu?
Zgodnie z projektem ustawy, Prezes UKE może nakazać uniemożliwienie dostępu do treści, które:
- Naruszają dobra osobiste.
- Wyczerpują znamiona czynu zabronionego.
- Naruszają prawa własności intelektualnej.
„Nielegalne treści” to te, które naruszają obowiązujące prawo – w szerokim rozumieniu. Obejmuje to zarówno obecne, jak i przyszłe prawa, co w praktyce może prowadzić do rozszerzania zakresu.
Podsumowanie
Prezes UKE dostanie uprawnienia zdejmowania treści, informacji. W sensie technicznym jest to cenzura (nie wartościuję tego słowa). Choć deklarowany cel – walka z treściami nielegalnymi – jest uzasadniony, wprowadzone mechanizmy budzą wątpliwości dotyczące transparentności, proporcjonalności oraz ochrony praw obywateli. Podobne uprawnienia istnieją już w polskim prawie – np. w ustawie o ABW, która umożliwia usuwanie treści o charakterze terrorystycznym. Nowe przepisy rozszerzają jednak zakres kontroli na treści znacznie bardziej zróżnicowane i subiektywne, co stawia pytanie o granice ingerencji w wolność wypowiedzi.
Comments is loading...