Światowe regulacje dezinformacji i propagandy
Jesteśmy w momencie historycznym gdzie kolejne państwa wprowadzają regulacje treści rozpowszechnianych w internecie i za pomocą mediów społecznościowych. W Europie taką regulacją jest Digital Services Act (akt o usługach cyfrowych), która w Polsce będzie wdrażana pracami Ministerstwa Cyfryzacji.
Moderacja treści to dziś konieczność. Trzeba jednak pamiętać, że może nieść to ze sobą kontrowersje. Ktoś np. może nazwać to "cenzurą", gdy powodami usunięcia lub modyfikacji treści będą względy polityczne lub też kwestie poglądów. Wiadomo jak jest z poglądami.
Nowa australijska propozycja dotycząca zwalczania dezinformacji i mylnych informacji to kolejny ciekawy projekt. Zgodnie z nią,
- mylne informacje (misinformation) to treści fałszywe, wprowadzające w błąd lub zwodnicze, które mogą spowodować poważne szkody, takie jak zagrożenie zdrowia publicznego czy uszkodzenie infrastruktury.
- dezinformacja (disinformation) natomiast to fałszywe informacje rozpowszechniane celowo, z zamiarem wprowadzenia w błąd.
Podobnie jak europejski Digital Services Act (i być zapewne przyszłe polskie prawo) propozycja ta wciąż tkwi w przestarzałym podejściu do tematu, gdzie nie uwzględnia się roli informacji prawdziwych i ich możliwego wykorzystania w propagandzie. To podkreślam w mojej książce "Propaganda", w podręcznikach od tematu świadomość tego wykazuje i wojsko USA.
Wracając do ustawy australijskiej, poważna szkoda ma objąć: zagrożenie dla procesu wyborczego, zdrowia publicznego, szerzenie nienawiści wobec grup społecznych, a także uszkodzenie infrastruktury krytycznej lub gospodarki. Wyłączone spod tych przepisów są profesjonalne agencje informacyjne, satyra oraz prace naukowe i artystyczne. Czy więc do obejścia wystarczy założyć uczelnię wyższą, np. Wyższą Szkołę Gotowania na Gazie i Szerzenia Propagandy, Dezinformacji?
Podobnie jak w Europie, platformy cyfrowe miałyby obowiązek moderowania treści zgodnie z opracowanymi przez siebie kodeksami, zgłoszonymi do regulatora. Ten może też zażądać zmian. Platformy nie są zobowiązane do blokowania treści ani kont użytkowników, o ile te nie są one powiązane z szerzeniem dezinformacji. Przewidziane są wysokie kary (do 5% obrotów firmy) za nieprzestrzeganie wymogów.
Prawo musi nadążyć za rozwojem społecznym, politycznym i technologicznym. Dziś platformy cyfrowe mogą być źródłem lub przestrzenią dla dywersji a nawet zarzewia buntów, rozruchów i innych podobnych zajść. Warto jednak mieć w pamięci wartości wolności słowa i ekspresji. My w Polsce powinniśmy doskonale o tym wiedzieć, mając na uwadze czasy cenzury z okresu II Rzeczpospolitej i PRL. Jak powiedział minister Beck, w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę.